Kilka tygodni przed wyjazdem dostaliśmy od organizatorów szczegółowe informacje dotyczące hotelu oraz tego, jak mamy dostać się na miejsce z lotniska lub dworca. Otrzymaliśmy również ankietę, w której podawaliśmy datę swojego przyjazdu oraz wyjazdu i mogliśmy wskazać nasze oczekiwania. Natomiast kilka dni przed rozpoczęciem warsztatów zostaliśmy dodani do wspólnej grupy na WhatsApp. Było to doskonałe rozwiązanie – ponieważ już w niedzielę przed rozpoczęciem warsztatów udało nam się dzięki temu spotkać i nawiązać pierwsze przyjaźnie podczas wspólnego obiadu oraz spaceru po świątecznie oświetlonej starówce.
W poniedziałek rozpoczęliśmy warsztaty – prowadziła je Iris Mihai, dyrektorka European Academy of Innovation. Tego dnia część czasu poświęciliśmy na poznanie siebie nawzajem, opowiedzenie o naszych uczelniach oraz zapoznanie się z kilkoma faktami dotyczącymi Rumunii i samej Timişoary. Dzięki temu, że już coś o sobie wiedzieliśmy i nie byliśmy dla siebie całkiem obcy, było nam później łatwiej realizować wymagające ćwiczenia w grupach. Potem Iris przedstawiła nam podstawowe zagadnienia dotyczące stresu.
We wtorek spotkała się z nami Alina Feher Gavra – psycholożka prowadząca praktykę oraz aktywnie działająca w obszarze edukacyjnym. Był to świetny wybór, ponieważ Alina potrafiła nie tylko wybrać obszary ważne dla nas, lecz także w zrozumiały sposób przekazać nam wiedzę. Tego dnia uczyliśmy się o różnych reakcjach na stres oraz jak sobie z nim radzić, jak spojrzeć na problem z innej perspektywy, np. czasem po przeanalizowaniu możliwych konsekwencji okazuje się, że żadna z nich nie jest poważna, a główny problem tkwi w tym, jak siebie postrzegamy i czego od siebie wymagamy, albo że możemy się na nie odpowiednio przygotować. W praktyce ćwiczyliśmy to również na sobie, analizując w małych grupach nasze własne stresory. Rozmawialiśmy także o różnych własnych praktykach zmniejszających stres oraz o tym, jakie rozwiązania oferują nasze uczelnie.
Środa została przeznaczona na zwiedzanie Timişoary. Naszym przewodnikiem był Sergiu z biura Timisoara All in One. Wycieczka została zaplanowana chronologiczne, tzn. od najstarszych miejsc w obrębie miasta do najnowszych. Z jednej strony pozwalało to uświadomić sobie historię miasta, z drugiej znacznie wydłużyło spacer. Sergiu okazał się doskonałym gawędziarzem, bardzo związanym z Timisoarą i znającym historię każdego miejsca, o które zapytaliśmy. Poznaliśmy zarówno początki miasta, jak i jego historię w dwudziestym wieku, bo to właśnie tutaj zaczęła się rewolucja w Rumunii, która doprowadziła do obalenia komunizmu. Nieco rozczarował mnie tylko tradycyjny rumuński obiad, na który składał się... rosół, kotlet schabowy i kiszone ogórki. Niemniej restauracja, w której jedliśmy była urządzona w tradycyjny sposób – na stołach leżały regionalne obrusy i bieżniki, na krzesłach skóry, a na ścianach zawieszono gliniane naczynia, ludowe stroje i suszone zioła. Zdecydowanie było to miejsce z klimatem.
W czwartek wróciliśmy do pracy. Warsztaty prowadziła Andreea Dobre – coach biznesu. Po krótce wprowadziła nas w zagadnienia takie jak: czym jest coaching i do czego służy. Potem zaprezentowała nam podstawowe narzędzia, pozwalające nam stać się coachami dla samych siebie i dla znajomych. Oczywiście nie daje to tego, co spotkanie z profesjonalnym trenerem, ale może stanowić jakiś punkt wyjścia. Był to najbardziej wymagający dzień dla mnie. Być może jest to związane z uwarunkowaniami kulturowymi, a może ze sposobem wychowania. Niemniej trudno zmienić swój sposób myślenia i stać się coachem dla innej osoby – z reguły jestem nastawiona na znajdowanie rozwiązań i kiedy ktoś przychodzi do mnie z prośbą o pomoc, raczej staram się udzielić mu rady, niż pomóc mu samodzielnie znaleźć rozwiązanie. Również, kiedy sama potrzebuję pomocy, oczekuję, że ktoś podpowie mi rozwiązanie, a nie pomoże mi je samodzielnie znaleźć. Uważam jednak, że warto chociaż trochę bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu, ponieważ rady, które otrzymuję od innych, często są dla mnie nie do przyjęcia ze względu na różne przyczyny (nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ja sama).
W piątek ponownie zajęcia prowadziła Alina Feher Gavra. Ten dzień został poświęcony zagadnieniu mindfulness. Poznaliśmy kilka technik służących wyciszeniu się i otwarciu umysłu oraz znajdowania pozytywów w tym, co się dzieje każdego dnia. Uważam to za bardzo przydatne i dobre dla zdrowia i chciałabym jeszcze skorzystać z tego typu warsztatów również tutaj na miejscu.
Miłym akcentem na koniec było wręczenie nam certyfikatów oraz drobnych upominków, a wśród nich naszego wspólnego zdjęcia z wycieczki, oprawionego w ramkę. Jest to bardzo sympatyczna pamiątka oraz świetny pomysł na prezent z jakiegoś eventu, który sama będę w przyszłości organizować. Otrzymaliśmy również dostęp do dysku, na którym znajdują się wszystkie materiały z warsztatów oraz dodatkowe artykuły i rekomendacje lektur.
Dużym plusem dla mnie, oprócz naprawdę wysokiego poziomu warsztatów, była organizacja. Podobało mi się to, że wszyscy śpimy w jednym hotelu i mamy ustalony harmonogram dnia – wspólną przerwę na lunch, który jedliśmy w hotelu wraz z osobą prowadzącą warsztaty oraz kolację w restauracji (kolacja była już tylko dla uczestników warsztatów), po której z przyjemnością wspólnie spędzaliśmy czas. Korzystaliśmy również z podpowiedzi zawartych w programie, z czego skorzystać wieczorem, m.in. byliśmy w operze, degustowaliśmy lokalne piwo i zwiedziliśmy Muzeum Etnograficzne. Dzięki temu szybko się ze sobą zaprzyjaźniliśmy i pozostajemy w kontakcie.
Jestem zachwycona też ludźmi, których spotkałam. Okazali się niezwykle otwarci i chętni do dzielenia się swoimi doświadczeniami i nawiązywania nowych znajomości. W sumie w warsztatach brało udział 14 osób: 4 z Hiszpanii, 4 z Niemiec, 2 z Wielkiej Brytanii, 2 z Polski, 1 z Norwegii i 1 z Belgii.
Jedyny aspekt, do którego mam zastrzeżenia to jedzenie. Było smaczne, ale codziennie jedliśmy coś smażonego albo grillowanego (czasem dwa razy dziennie), bądź mieliśmy do wyboru makaron czy pizzę, dopiero przez dwa ostatnie dni mogliśmy wybrać na kolację sałatkę. Taka dieta niestety absolutnie mi nie służy i powoduje, że nie najlepiej się czuję. Co prawda w ankiecie przed wyjazdem można było wskazać potrzeby dietetyczne, ale niestety nie przewidziałam możliwości otrzymywania dwóch dużych smażonych posiłków dziennie i tego nie zastrzegłam.
Sama Timişoara budzi we mnie mieszane uczucia. Odniosłam wrażenie, że mimo iż jest to miasto uniwersyteckie, jest smutne. Widać po nim dawną świetność z początku XX wieku. Praktycznie całe dzielnice są zabytkowe, ale tylko niewielka część budynków została odnowiona w ostatnich latach i dominuje szarość oraz brudne mury. Miasto jest ładnie położone nad rzeką i jest w nim wiele pięknych parków, a wśród nich ogromy i cudownie zaprojekowany ogród różany, dlatego trochę żałuję, że nie byłam tam późną wiosną lub latem – może odniosłabym inne wrażenia. Wydaje mi się też, że Rumunii trochę nie doceniają własnej kultury – większość restauracji oferuje kuchnię włoską, a w sklepach trudno znaleźć lokalne marki oprócz alkoholi czy wody mineralnej (szukałam słodyczy i soków i nie znalazłam nic ciekawego, a w żadnym innym państwie mi się to nie zdarzyło). Uważam, że warto zwiedzić Timişoarę, ale nie jest to miasto, w którym czułabym się dobrze przez dłuższy czas.
Podsumowując – jeśli ktoś zastanawia się czy wybrać warsztaty organizowane przez European Academy of Innovation, bez zastanowienia odpowiadam, że tak. Nie jest to tylko moja opinia. Większość uczestników tego wyjazdu była już co najmniej na jednym Erasmus+, a około połowa uczestniczyła w takich warsztatach wielokrotnie. Wszyscy zgodzili się, że był to najlepiej zorganizowany Erasmus+ i jedyny, na którym udało się nawiązać tak bliskie relacje z innymi uczestnikami.
Wyjazd na warsztaty „Stress Management and Mindfulness” z European Academy of Innovation okazał się prawdziwą i niezwykle przyjemną przygodą. Był to mój pierwszy Erasmus+, dlatego jechałam tam z pewnymi obawami – czy warsztaty okażą się ciekawe, czy ludzie, których spotkam, będą mili oraz czy będzie z kim spędzić wspólnie wieczór. Wszystkie okazały się bezpodstawne! Co więcej, wróciłam zachwycona i pełna podziwu, jak wszystko zostało doskonale zorganizowane, z nową wiedzą i umiejętnościami oraz bogatsza o kilka nowych przyjaźni.