Czy wiecie, że
<br /> - debiutowała w roli lektora w wieku 17 lat w fundacji PAH Janiny Ochojskiej
- prowadzi uczelniane social media m.in. Facebooka i Instagram
- regeneruje się, jeżdżąc na wakeboardzie i snowboardzie oraz wielu innych deskach
- jej ulubionym miejscem na uczelni jest aula 58 oraz pokój 37
- uważa, że studenci polecają najlepsze seriale na Netflixie
- trudne w pracy wykładowcy wydaje jej się zostawienie za drzwiami sali własnego – nie zawsze wspaniałego – samopoczucia.
<strong>Jak to się stało, że została pani lektorem języka polskiego?</strong>
Zaczęło się chyba od uczenia klasy pluszaków w wieku 5-6 lat. Miałam dziennik i sprawdzałam listę obecności. Poważniejsze próby uczenia podjęłam w liceum wieku 17 lat, kiedy zaczęłam pracować jako wolontariuszka w Polskiej Akcji Humanitarnej Janiny Ochojskiej. Była tam specjalna sekcja zajmująca się uchodźcami w Warszawie – tam stawiałam swoje pierwsze dziennikarskie i nauczycielskie kroki.
To były czasy, gdy praktycznie nie było żadnych atrakcyjnych materiałów do nauki języka polskiego jako obcego, więc wszystko trzeba było przygotowywać samodzielnie, a praca z uchodźcami była dodatkowo trudna z psychologicznego punktu widzenia. Czasem traumatyczne historie studentów przerastały 17-letnią wersję mnie. Jednak w tym czasie dużo się nauczyłam.
W trakcie studiów na filologii polskiej i rosyjskiej dużo wyjeżdżałam na stypendia – m.in. do Rosji i Turcji, gdzie zawsze starałam się mieć kilku uczniów. Po studiach nie wiedziałam dokładnie, co chcę robić. Najpierw poszłam na doktorat – miotałam się między pracą w mediach a zostaniem wykładowcą. Wybrałam to drugie, jednak ostatecznie - jak widać dzisiaj – udało mi się połączyć te dwie opcje.
<strong>Skąd pani czerpie energię do uczenia studentów?</strong>
Czasem mam wrażenie, że jestem jakimś wampirem, wysysającym energię ze studentów. Zwykle mam zajęcia o 8:00 rano i uwierzcie mi, że o 7:50 jestem zupełnie innym człowiekiem niż o 8:30. Energia grupy napędza mnie do działania. Może dlatego jest mi tak ciężko prowadzić zajęcia online, kiedy studenci opierają się przed włączeniem kamerek. Wtedy ciężej mi tę energię utrzymywać na wysokim poziomie.
Drugą rzeczą, która daje mi energię, jest aktywność fizyczna, bo uważam, że dzięki niej zachowuje względną równowagę psychiczną, chociaż mam na to zdecydowanie za mało czasu. Uprawiam różne sporty, głównie deskowe. Zarówno na wodzie (bo uwielbiam wakeboard i wakeskate), jak i na śniegu (zmieniam deskę na snowboard) staram się odciąć całkowicie od pracy, żeby potem wrócić do niej z przyjemnością. W ogóle zawsze namawiam studentów, żeby uprawiali sport, bo według mnie uczy wielu rzeczy, które potem przydają się w życiu: systematyczności, umiejętności przyjęcia porażki i podniesienia się po niej, rywalizacji (zdrowej!).
<br /> <strong>Co najbardziej lubi Pani w nauczaniu?</strong>
Na pewno zawsze uczymy się od siebie wzajemnie czegoś nowego. Zajęcia z języka to nie jest wykład i ja nie głoszę jakichś niepodważalnych prawd. Staramy się dużo dyskutować, poruszać czasem trudne tematy.
Poza tym studenci zawsze polecają mi dobre nowe seriale na Netflixie do obejrzenia. Często wymieniamy się wrażeniami odnośnie różnych tytułów. Namawiam ich do oglądania filmów po polsku, bo na poziomie podświadomości, to bardzo przyśpiesza proces uczenia się.
A z takich historii bardziej osobistych - uczenie innych pozwoliło mi wyleczyć się z nieśmiałości. Może nie do końca, ale na pewno przyczyniło się do tego w dużym stopniu. Kiedy chodziłam do szkoły, potrafiłam czerwienić się i dostawać plam, kiedy nauczyciel zadawał mi nawet proste pytanie, na które znałam odpowiedź. Sama się dziwię, że teraz sama zajmuję miejsce nauczyciela i może właśnie dlatego, staram się na moich zajęciach nie stresować za bardzo studentów.
<strong>Ulubione miejsce w Uczelni Łazarskiego?</strong>
Jest ich kilka. Na pewno mam sentyment do auli 58, bo z nią wiążą się silne emocje, które wywoływała organizacja różnych wydarzeń uczelnianych. Największe to chyba Inauguracja z udziałem Prezydenta RP. Nie zapomnę chyba do końca życia, kiedy o 6:00 rano przyjechały służby ochraniające prezydenta z wyszkolonym psem, żeby dokładnie sprawdzić całą aulę.
Na tej auli zawsze organizujemy większe wydarzenia. Nawet kiedy wchodzę do niej, kiedy jest pusta, czuję, jak mi się podnosi poziom adrenaliny i mam flashback różnych eventów.
Na pewno bardzo lubię dziedziniec, bo nie każda uczelnia ma takie fajne zielone miejsce do odpoczynku między zajęciami.
Nie mogę nie wspomnieć o pokoju 37, czyli Dziale Marketingu, ponieważ poza byciem lektorem zajmuje się także na uczelni m.in. eventami czy mediami społecznościowymi. Dlatego w pokoju 37 spędzam bardzo dużo czasu z całym wspaniałym zespołem i to miejsce jest jak mój drugi dom ;)
<strong>Czym może Pani zdaniem pochwalić Uczelnia Łazarskiego?</strong>
Myślę, że moja opinia nie będzie w żaden sposób obiektywna, bo po prawie 10 latach pracy tutaj ciężko mi się zdystansować. Takie rzeczy jak jakość kształcenia i wykwalifikowana kadra powinny być i są u nas normą, więc trudno to nazwać wyróżnikiem.
Na pewno ostatnie lata bardzo wpłynęły na to czym, możemy się pochwalić. Dotychczas byliśmy kojarzeni przede wszystkim z kształceniem prawników czy ekonomistów, jednak w 2016 roku zostaliśmy drugą w Polsce prywatną uczelnią, która rozpoczęła kształcenie lekarzy. Jesteśmy także jedyną uczelnią, która łączy szkolenie lotnicze z wykształceniem prawniczym. To na pewno powody do dumy.
Jednak wydaje mi się, że wyróżnia nas jeszcze coś mniej zauważalnego na pierwszy rzut oka. To silne poczucie społeczności, potrzeby wzajemnego wsparcia oraz … pewien twórczy duch, chęć bycia aktywnym. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale zwykle 70-80% moich studentów ma artystyczne zainteresowania – tańczy, śpiewa, gra, maluje. Chyba przyciągamy takie niespokojne, artystyczne dusze, mimo że profil uczelni zupełnie nie jest z tym bezpośrednio związany. To widać także w mediach społecznościowych – mamy niezwykle aktywnych studentów, którzy nie lubią stać w miejscu. Dla mnie Łazarski to przede wszystkim ludzie! Mamy chyba do nich szczęście.
<strong> Jak długo Pani pracuje na uniwersytecie?</strong>
W tym roku obchodzę swój jubileusz. Zaczęłam pracę jako lektor języka polskiego jako obcego dokładnie w sierpniu 2011 roku, a więc w tym roku mija 10 lat. Trudno mi uwierzyć, że moi pierwsi studenci zaraz będą kończyć trzydziestkę.
Od 2016 roku pracuję także w Dziale Marketingu, więc tutaj także będzie okrągła 5-letnia rocznica. Trochę zapuściłam korzenie, ale nie narzekam. Ja generalnie lubię zmiany, ale skoro tych zmian nie potrzebuję, to znaczy, że jest ok.
<strong>Jaka jest najbardziej przyjemna / nieprzyjemna rzecz w byciu nauczycielem?</strong>
Że przed sesją wszyscy są dla Ciebie mili :D Poza tym fajnie jest , jak widzi się postępy, że ktoś coś zrozumiał, ma coraz mniejsze problemy z naszym trudnym językiem.
Nieprzyjemny fakt jest taki, że po kilku latach niestety trochę zapominasz nawet tych najbliższych ci studentów. Jest jeszcze jedna rzecz, która dla mnie osobiście jest trudna w nauczaniu. To pozostawienie własnego samopoczucia gdzieś za drzwiami, kiedy wchodzi się do sali. Nie zawsze prowadzi się zajęcia w dobrym humorze, ale powinno się tego pokazywać, a to emocjonalnie często bardzo trudne.
<strong>Jaką radę Pani udzieliłaby studentom pierwszego roku?</strong>
Rada jest prosta: „Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”. Chciałabym, żeby nie bali się upadków i starali się wychodzić poza strefę swojego komfortu. Oczywiście bez przesady i nie za wszelką cenę, bo nie każdy jest na to psychicznie gotowy.
Chciałabym także, żeby rozwijali się poza studiami, nie tylko siedzieli zamknięci z książkami w czterech ścianach. Może przyczyni się to do zdobycia stypendium, ale potem okazuje się, że dużo lepszy start ma osoba, która ma większą sieć kontaktów, więcej doświadczeń niż ta, która miała tylko dobre oceny.
Wywiad przeprowadziły: Anastasia i Viktoria Kucheruk.